Ta strona korzysta z cookies, czyli niewielkich plików zapisywanych w Twoim urządzeniu - dowiedz się więcej rozumiem

Narzedzia

Siła Natury

Utopiec - Gazda Brennicy

Dawne ludowe opowieści, przekazywane z pokolenia na pokolenie wśród mieszkańców Brennej i Górek, pełne są magicznych postaci, wśród których wyróżnić można strzygi, czarownice, zmory i utopce. Brenna szczególnie upodobała sobie utopca, wybrała go na promującą gminę maskotkę. Te zielone stworki mieszkają w rzekach, stawach i potokach. Trzeba na nie szczególnie uważać, bo mącąc ich spokój, można sobie zaszkodzić, a utopce potrafią być bardzo mściwe. Jednak Utopiec - Gazda Brennica został oswojony, bierze udział we wszystkich skierowanych do dzieci wydarzeniach, najczęściej spotkać go można w Parku Turystyki w Brennej Centrum. 

 

Legendy o utopcach

 

Utopiec i konie (legenda spisane przez Jana Brodę podczas badań etnograficznych w Brennej i Górkach)

Raz był gazda, co miał parę koni i pachołka do nich. Poszedł myć te konie, jak był wielki upał. Idzie do rzeki, a prawie dzwoniło południe. I utopiec utopił mu konie. Pachołek powiedział o tym gazdowi. Gazda poszedł do utopca, bo się dobrze z nim znał. Pytał go, czemu mu taką szkodę zrobił. A utopiec mu na to:

— A czy byś ty był dobry, jak by ci kto w czasie obiadu wjechał z wozem na stół?

 

Niedziela Palmowa (legenda spisane przez Jana Brodę podczas badań etnograficznych w Brennej i Górkach)

Palmowa Niedziela to jest dzień utopców. Wtedy się kąpią. W Nierodzimiu jest drewniany kościółek. W Palmową Niedzielę poszła tam moja matka na nabożeństwo. Było to w czasie roztopów. Wracała z kościoła jako jedna z ostatnich i z ciekawością dziwała się ku rzece, jak kra po niej płynie. A brzeg Wisły był wtedy bliżej kościoła i droga prowadziła z kościoła brzegiem rzeki. Dziwa się, dziwa, a tu naraz widzi, że w tych bałwanach między krami siedzi szumny czerwony chłop, myje się, potem uciera i obleka, a wszystko ko wyciąga z wody -— i mydło, i ręcznik, i sznurbartbindę, i koszu­lę, i galoty...

— Podziwejcie się, Pietrzyku — woła matka na sąsiada z przod­ku — widzicie tego cudoka we wodzie? Jak on tam może wydzierżeć, kiedy na wodzie lód. Co to za jeden?

Pietrzyk jeno syknął na mamę:

— To ty, Hanka, nie wiesz, że dzisiaj Palmowa Niedziela i że się kąpią utopcy we wodzie?

Jak to mama usłyszała, schwyciła sąsiada ze strachu za rękaw i oba w strachu pognali ku chałupie.

 

Słownik:

dziwała – patrzyła

szumny – ładny

uciera- wyciera

obleka- ubiera

galoty – spodnie

podziwejcie się – popatrzcie się

cudok – dziwak

wydzierżeć – wytrzymać

 

Utopiec - Gazda Brennicy

(...) Po jednym posiedzeniu Antoś, syn Kowala poszedł z resztą młodzików nad Brennicę, bo się Janko, najmłodszy z nich upierał, że on Utopca widział i, że one są prawdziwe. To się założyli, że jak Utopca znajdą, to go któryś z niedowiarków dotknąć ma. A jak nie, to Janka za nogi, głową do dołu na sośnie na całą noc zawieszą.
– Utopcu! Gazdo Rzeczny! Jakżeś prawdziwie w Brennicy schowany, to wyłaź! Pomówić żeśmy chcieli – wołali jeden przez drugiego, zanosząc się śmiechami. Nic się nie stało. Już się hałastra za kręcenie sznura na jaśkowe nogi brała, już go dwóch łapało, choć wrzeszczał i wierzgał, aż się kaczki zerwały do lotu z krzykiem… A tu na brzeg coś wypełzło niedaleko nich i złym okiem patrzy… aż ich w ziemię powbijało i się ruszyć nie mogli. Jeno Janko uciekł zaraz. 
– Czego wrzaski uskuteczniacie? Życie wam obrzydło? – zabulgotało zielone cielsko, sunąc w ich stronę.

– My nic złego! – zawołał jeden z odważniejszych

– Już idziemy i nie będziemy więcej hałasu robić, tylko nic nam nie rób! – Dodał płaczliwie i jął się do ucieczki zbierać. 
 - Hola! Tak nie będzie, że mi tu awantury robicie i sobie w spokoju pójdziecie. Jednego mi zostawić macie, ja wreszcie na spoczynek pójdę a ten nowym gazdą zostanie – zażądał i podpełzł do niego, 
do Antosia, do syna kowala, co w Utopce nie wierzył. Mackami go dotknął i ten zaczął skórę na zieloną zmieniać. Reszta się wylękła i uciekła, a Utopiec nowego Gazdę do wody wciągnął i słuch po Antosiu zaginął(...).

Tekst: Anna Musioł